Góry,  Hiszpania,  Pireneje,  Podróże

Motorem przez Pireneje – trasa transpirenejska opis i mapy

Pireneje położone na granicy francusko-hiszpańskiej to idealny pomysł na trasę motorem. Na wyprawę od brzegu Morza Kantabryjskiego (od strony Atlantyku) do Morza Śródziemnego wybraliśmy się w połowie sierpnia – szczyt terminu urlopowego w krajach śródziemnomorskich. Z nadzieją, że w jeszcze niezbyt popularnych Pirenejach nie będzie tłumów. Ludzie byli, ale tłumy tylko na terenach niedaleko mórz.

Na wyprawę wybraliśmy się naszą Hondą Transalp 600 razem z namiotem i planem spania na kempingach. To była moja pierwsza tak długa wyprawa motocyklowa. Jako, że jechałam jako pasażerka, moim zadaniem było zaplanowanie trasy. W sumie na analizie spędziłam kilka dobrych tygodni, planując noclegi, drogi i pokonywanie przełęczy. Miałam też pomoc w postaci książki o najpiękniejszych motocyklowych drogach w Hiszpanii i przewodnik Michelin. Większość trasy przebiega przez zjawiskowe drogi. W trakcie podróży kilka punktów zdecydowaliśmy się odpuścić, czy to z powodu pogody, czy późnej godziny lub zmęczenia. Na blogu zamieszczam opis finalnej trasy, którą przejechaliśmy.

Trasę zaczęliśmy w Hiszpańskim miasteczku Hondarribia na granicy z Francją, a trasę transpirenejską zakończyliśmy w hiszpańskim Port de la Selva nad Morzem Śródziemnym. W 9 dni przejechaliśmy 1600 kilometrów, robiąc przy okazji kilka spacerów po górach.

Granicę hiszpańsko-francuską przekraczaliśmy kilka razy. Odwiedziliśmy też Andorę. Poniżej szczegółowy opis wyprawy trasą transpirenejską na motorze wraz z linkiem do trasy na mapach.

Dzień 0: Dojazd do Hondarribia

Podróże motocyklowe mają to do siebie, że trasę zaczynamy zazwyczaj w domu. I tak by dojechać na punkt startowy trasy transpirenejskiej potrzebowaliśmy całego dnia. Przejazd ponad 500 kilometrów z Madrytu do Hondarribia był dosyć wymagający – nigdy wcześniej nie przejechałam tyle na motorze (jako pasażerka). Po dojechaniu do Hondarribia chcieliśmy spać na jednym z kempingów, jednak wszystko było przepełnione – sobotni sierpniowy wieczór na kempigach nad morzem w Hiszpanii. Udało mi się wyprosić miejsce na kempigu – jednak na prawdę nie było tam gdzie rozłożyć namiotu.

Na przyszłość polecam sobie i Wam zarezerwować pierwszy nocleg, zwłaszcza jeśli macie do przejechania 500 kilometrów przez pół Hiszpanii.

Nocleg: Camping Faro de Higuer, Hondarribia (Hiszpania)

Dzień 1: Hondarribia – Larrau

Oficjalną trasę zaczynamy od nabrania wody z Morza Kantrabryjskiego w buteleczkę. Celem wyprawy jest przelanie jej do Morza Śródziemnego.

Poranek po dosyć nieprzespanej nocy na hiszpańskim kempingu (sobotnia noc to tutaj noc imprez..) wita nas pięknym wschodem słońca. Jeszcze pyszne śniadanie w lokalnej kawiarni i ruszamy przez Kraj Basków. Trasa rozpoczyna się przejazdem przez zielony doliny i stopniowym nabieraniem wysokości. Dojeżdżamy do przełęczy col d’Ispeguy (672m n.p.m.), gdzie po raz pierwszy przekraczamy granicę hiszpańsko-francuską. Krótki przejazd przez francuskie miasteczko Saint-Etienne-de-Baïgorry i wracamy do Hiszpanii. 

W Hiszpanii zatrzymujemy się w miasteczku Zubiri – to miasteczko znam już z Camino de Santiago – tu kończy się drugi etap Camino Frances. Widać sporo pielgrzymów, którzy odpoczywają po zakończonej wędrówce. Ruszamy w górę wzdłuż szlaku Camino de Santiago łączącego Zubiri i Saint-Jean-Pied-de-Port. Mijamy Roncesvalles, klasztor na granicy hiszpańsko-francuskiej i docieramy do Saint-Jean-Pied-de-Port, malowniczego miasteczka we Francji, gdzie zaczyna się Camino Frances.

Kolejny przystanek: przełęcz Burdincurutcheta (1141m n.p.m.) skąd rozpościerają się magiczne widoki na góry i doliny. Stąd czeka nas baaaardzo stromy i długi zjazd w dół. W końcu wieczorem docieramy do wioski Larrau. Tu na campingu czeka na nas spokój i widoczki na góry.

Dzień 1 trasa 220 kilometrów – mapa
  • Hondarribia
  • Przełęcz col d’Ispeguy (672m n.p.m.)
  • Zubiri
  • Roncesvalles
  • Saint-Jean-Pied-de-Port
  • Col de Burdincurutcheta (1141m n.p.m.)
  • Larrau

Nocleg: Camping Ixtila, Larrau (Francja)

Dzień 2: Larrau – Pont de Camps

Dzień drugi trasy transpirenejskiej uraczył nas cudownymi widokami.  Na początek przejazd gęstym zielonym lasem w chmurach, po to by wyjechać na drogę przy stacji narciarskiej Pierre Saint Martin na 1620m n.p.m, gdzie czekało na nas morze chmur. Dalej przegapiliśmy jeden zjazd i zamiast bezpośrednio do miasteczka Bedous, udaliśmy się do Arette. Po zorientowaniu się, że to nie to miasteczko ruszyliśmy wąskimi drogami pomiędzy polami i górami i przy okazji odkryliśmy kolejne dwie przełęcze górskie.

W Bedous zjedliśmy francuskie gofry i naleśniki i ruszyliśmy na granicę z Hiszpanią. Prowadzą na nią dwie drogi – dawną przez Przełęcz i nowa przez tunel. Oczywiście ruszliśmy drogą przez przęłecz Somport, która znajduje się na wysokości 1640m n.p.m.  Przejazd długą doliną i szeroki drogami na przełęcz był zachwycający.

Tuż za granicą hiszpańską zatrzymaliśmy się pozwiedzać dawną stację kolejową Canfranc Estación. Stacja, obecnie przerobiona na hotel, ma 150 drzwi wejściowych!

Ruszyliśmy w dół drogą do miasta Jaca, gdzie złapał nas pierwszy deszcz. Po 38 stopniowych upałach było to wyczekiwane orzeźwienie. Dojechaliśmy do malowniczo położonego miasteczka Panticosa (1184m n.p.m.) i do położonych wyżej Baños de Panticosa (1630m n.p.m.)- jeziora oraz dawnego uzdrowiska.

Po krótkiej wizycie ruszyliśmy dalej do ośrodka narciarskiego Formigal, gdzie zrobiliśmy zakupy i zatankowaliśmy motor tuż przed ponownym wjazdem do Francji. Cały kompleks narciarski jest otoczony wspaniałymi górami. Widoki są spektakularne. Na granicy hiszpańsko-francuskiej na 1794m n.p.m. znajduje się przepiękna przełęcz Col Du Portalet. Mieliśmy szczęście akurat wjechać tam podczas złotej godziny. Widoki były zachwycające.

Ruszyliśmy w dół doliny, by znaleźć miejsce na robicie namiotu przy rzece Brousset. Zdecydowaliśmy się na biwakowanie – rozstawienie małego namiotu na nocleg.

Ledwo zdążyliśmy zjeść obiad i schować się do namiotu i zaczęła się ogromna burza. To była jedna z najstraszniejszych nocy w moim życiu! Co sekundy rozbłyskały błyskawice, pioruny uderzały, grzmoty rozbrzmiewały z tak ogromną mocą. Pół nocy nie spałam ze strachu przed tak potężną burzą. Do tego nie pomagał fakt, że oprócz nas kawałek dalej był tylko 1 kamper i mały samochód. Byliśmy praktycznie sami na wielkiej polanie w dolinie. Na szczęście burz po czasie się uspokoiła. Około 6 rano ponownie wróciła, ale tym razem trwała tylko godzinę. 

Dzień 2 – trasa 250 kilometrów: mapa część1, mapa część 2
  • Larrau
  • Mirador de la Pierre Saint-Martin
  • Arette
  • Bedous
  • przełęcz: Col du Somport (1640m n.p.m.)
  • stacja kolejowa Estación Canfranc
  • Jaca
  • Panticosa
  • Baños de Panticosa (1630m n.p.m.)
  • Przełęcz: Portalet dera Nieu (1794m n.p.m.)
  • Pont de Camps / Gabas

Nocleg: biwak przy Gabas

Dzień 3: Port du Camp – Gavarnie

Dzień zaczęliśmy od spaceru wokół jeziora Bious Artigues. Piękne jeziora i odkryłam, że we Francji znajdują się strefy biwakowe, gdzie legalnie po godzinie 19 można się rozstawić z namiotem, a do tego jest kranik z wodą i toaleta. Co za wspaniała inicjatywa, na umożliwianie noclegu w naturze. Nocleg jest bezpłatny, wszyscy szanują naturę. Pireneje francuskie na prawdę są dla ludzi!

Z jeziora zajechaliśmy do francuskiego miasteczka Laruns, gdzie zajęchaliśmy do tamtejszego Decathlonu aby kupić zostawione na pierwszym kampingu ręczniki. Dalej przejazd przez przełęcz Abisque (1709m n.p.m.) i Przełęcz Col du Solour (1471m n.p.m.).

Dojazd na zarezerwowany wcześniej camping w Gavarnie mieliśmy już z deszczem, ale zimno wynagradzała przepiękna wąska dolina.

Dzień 3 trasa ok. 110 kilometrów – mapa
  • Gabas
  • trekking – Jezioro Bious-Artigues
  • Laruns
  • przełęcz Abisque (1709m n.p.m.)
  • Przełęcz Col du Solour (1471m n.p.m.)
  • Argelès-Gazost
  • Gavarnie

Nocleg: Camping Bergerie, Gavarnie, Francja

Dzień 4: Gavarnie

Na dzień czwarty mamy zaplanowany trekking do Cirque de Gavarnie. Jednak pogoda nie rozpieszcza. 13 stopni i deszcz cały dzień. Zamiast treku wybraliśmy odpoczynek.

Dzień 5: Gavarnie – jezioro Lac d’Oredon

Trekking zrobiliśmy kolejnego dnia, kiedy trochę się rozchmurzyło. Cirque de Gavarnie to masyw skalny, którego ściana wznosi siè na ponad 1500 metrów nad dolinę. Jest tu też wodospad Gavarnie, który mierzy ponad 400 metrów. Trasa do wodospadu to ok. 5 kilometrów w jedną stronę i 500 metrów przewyższeń. Za hotelem, w którym jest również restauracja trasa zaczyna być mniej spacerowa. Kamienie i spore nachylenie pod samym wodospadem robią ja dosyć wymagającą. Zwłaszcza zejście żlebem z lecącymi kamieniami i wilgocią z wodospadu jest dosyć emocjonujące. Poprawia się nam pogoda i możemy dostrzec potęgę gór.

Po trekkingu ruszamy dalej na motorze w kierunku przełęczy Tourmalet (2115m n.p.m.). Jest tu sporo rowerzystów, przełęcz nawet jest na trasie Tour de France.

Ten dzień kończymy dotarciem nad jezioro Oregon (1850m n.p.m.), gdzie skorzystaliśmy ze strefy biwakowej. Korzystamy z okazji by podjechać na położone wyżej jezioro Lac d’Aubert. Mamy szczęście i tuż przez zachodem słońca spotykamy świstaka.

Dzień 5 trasa ok. 125 kilometrów – mapa
  • Trekking Cirque de Gavarnie
  • Przełęcz Col de Tourmalet (2115m n.p.m.)
  • St Marie de Campan 
  • Rezerwat Cabañas de la Hosse
  • Jezioro Lac d’Aubert (2148m n.p.m.)
  • Jezioro Lac d’Oredon (1850m n.p.m.)

Nocleg: Biwak przy jeziorze Oredon

Dzień 6: Lac d’Oredon – Aulus-les-Bains

Szóstego dnia zmieniamy pierwotny plan i zamiast zjechać tunelem do Hiszpanii wybieramy pozostać we Francji. Poranek nad jeziorem Oredon wita nas magicznym wschodem słońca i oświetlonymi na pomarańczowo górami.

Ruszamy w kierunku miasteczka Bagneres de Luchon, gdzie docieramy podczas francuskiej pory obiadowej (12) i udaje nam się złapać stolik w jednej z najbardziej rozchwytywanych restauracji. Mam okazję spróbować kilka dań i są wyborne.

Kolejny etap podróży to francuski zielony park naturalny Pireneje Aragońskie. Większość trasy to zielone doliny, otoczone przez zielone wysokie góry. Dzień kończymy na kempingu w Aulus-les-Bains, po przejechaniu ok 190km. Mamy szczęście i dostajemy jedno z ostatnich wolnych miejsc.

Dzień 6 trasa ok. 190 kilometrów – mapa
  • Lac d’Oredon
  • Bagneres-de-Luchon 
  • Audressein 
  • Przełęcz Col de la Core
  • Seix 
  • Aulus-les-Bains

Nocleg: Camping Coulédous

Dzień 7: Aulus-les-Bains – Andora

Dzień zaczynamy od wjechania na przełęcz Col de Agnes (1570m n.p.m.). Witają nas piękne zielone widoki Pirenejów Aragońskich. Zatrzymujemy się na śniadanie w barze z widokiem na jezioro Etang de Lers i otaczające je góry.

W planie mamy dojazd do Andory, dlatego na ten dzień zaplanowaliśmy tylko 130km. Wyjechaliśmy około 8 rano, po to by po 12 być już w Andorze. Do granicy dojeżdżamy od strony francuskiej przez najwyższą przełęcz na trasie Puerto de Envaliria (2408m n.p.m.).

W Andorze zajeżdżamy na kamping w stolicy. Mamy szczęście bo dla motocyklistów i pieszych jest miejsce bez rezerwacji. Na kampingu spotykamy tu dwóch Polaków, którzy wybrali się na trasę trekkingową wokół Andory i kilku hiszpańskich motocyklistów. Resztę wieczoru dedykujemy zakupom w sklepach z odzieżą motorową – w Andorze podatki są dużo niższe, co znacząco obniża ceny produktów.

Dzień 7 trasa ok. 130 kilometrów – mapa
  • Aulus-les-Bains
  • Col de Agnes (1570m n.p.m.)
  • Ax-les-Thermes 
  • Puerto de Envaliria (2408m n.p.m.)
  • Andora

Nocleg: Camping Valira, Andora

Dzień 8: Andora – Pireneje Wschodnie

Przedostatni dzień trasy Transpirenejskiej zaczynamy od opuszczenia Andory. Na wyjeździe spotykamy spory korek, z powodów celnych. Na szczęście na motorze zręcznie omijamy tłum i możemy cieszyć się ponownie hiszpańskimi drogami. Choć tylko przez chwilę bo po kilkudziesięciu kilometrach znowu wjeżdżamy do Francji.

Zajeżdżamy też do hiszpańskiej eksklawy na terenie Francji – Llivia. Jednak poza hiszpańskimi barami nie ma tu za dużo do zwiedzania. Udajemy się dalej w kierunku morza śródziemnego i świętej góry Katalonii – Canigó (2784m n.p.m.). Zjazd z wysokich Pirenejów do niższej części jest niesamowity. Pokonujemy ponad 1000 metrów przewyższenia w kilka kilometrów. Widok na dolinę jest wspaniały!

U podnóża góry Canigó znajduje się założone w XI wieku opactwo Saint-Martin-du-Canigou. Do opactwa można dotrzeć tylko na piechotę- czeka na półgodzinne wejście i 300 metrów przewyższenia. Na górze udajemy się na zwiedzanie z przewodnikiem – niestety jest ono tylko po francusku. Przy zwiedzaniu dostajemy kartkę informacyjną po polsku i po hiszpańsku i udajemy się z francuską grupą na zwiedzanie.

Po zwiedzaniu i zejściu na parking jedziemy w sam środek „niczego”. Mała wąska górska droga wiodąca wąwozem, którym ponownie wjeżdżamy na 1000m n.p.m.  Tej nocy testujemy kolejny typ kampingu- francuski camping miejski. W małym miasteczku Bastide, na campingu jest kilka miejsc namiotowych, starych przyczep i jeden namiot oprócz naszego. W łazience ptaki urządziły sobie gniazdo, a prysznic w centrum wioski nie działa. Jak za 4 euro za 2 osoby nie ma co narzekać 😉

Dzień 8 trasa: ok. 190 kilometrów – mapa
  • Andora
  • Puigcerda
  • Llivia
  • Opactwo Saint-Martin-du-Canigou
  • Prades
  • Valmanya
  • Camping miejski w Bastide

Nocleg: Camping Bastide

Dzień 9: Pireneje Wschodnie – Port de la Selva

Ostatni dzień trasy transpirenejskiej wita nas silnym wiatrem. Do morza mamy około 60 kilometrów i 1000 metrów w dół. Jazda na motorze z silnym wiatrem to nieźle wyzwanie, ale po godzinie docieramy nad brzeg morza, gdzie o dziwo wieje już mniej. Stąd czeka nas piękny przejazd do Hiszpanii nad samym brzegiem Morza Śródziemnego.

Ukończyliśmy wyprawę w miasteczku Port de la Selva, gdzie z wyprzedzeniem zarezerwowałam kemping. Podczas malowniczego zachodu słońca wylaliśmy nabraną w Morzu Kantabryjskim wodę. Misja zakończona sukcesem.

Po wyprawie spędziliśmy jeden dzień na odpoczynku, zwiedzając miasteczko Cadaqués. Panuje tu zupełnie inny nastrój niż w Pirenejach, wszędzie skutery, prawie jak w Azji. Miasteczko fajnie zwiedzić, jednak po takiej wyprawie najbardziej mamy ochotę na nic nierobienie na plaży.

Dzień 9 trasa ok. 120km – mapa
  • Bastide
  • Amélie-les-Bains-Palalda
  • Port- Vendres
  • Portbou
  • Port de la Selva

Nocleg: Camping Port de la Selva

Podsumowanie

Podróż ponad 1600 kilometrów motorem przez Pireneje zajęła nam w sumie 9 dni. Mieliśmy dzień odpoczynku i kilka spacerów po górach. Trasę na pewno można przejechać szybciej, jednak my nie chcieliśmy się spieszyć.

Najbardziej spodobała mi się część francuska, zwłaszcza francuski Park Narodowy Pirenejów, okolice Gavarnie i Laruns. Na pewno tam wrócę! Jednak pod względem dróg w Hiszpanii jeździ się dużo wygodniej, wszystko jest dobrze oznaczone i jakość dróg jest na mega wysokim poziomie.

Po wyprawie czekało nas kolejne 1100 kilometrów trasy do domu. Przy okazji zwiedziliśmy Katalonię i kilka emocjonujących dróg w niższych Pirenejach i parkach Katalonii. Podczas całej dwutygodniowej wyprawy przejechaliśmy ponad 3200 kilometrów, z czego większość przez góry.

Każdy wpis to mnóstwo przygotowań i serca. Jeśli ten post uważasz za przydatny i masz ochotę wesprzeć moje działania, możesz postawić mi kawę klikając w link poniżej. Dziękuję!

Cześć! Mam na imię Zuza. Uwielbiam podróżować, chodzić po górach i ćwiczyć jogę. Od kilku lat mieszkam w Hiszpanii, gdzie poznaję lokalne góry. Przeszłam tam kilka dróg Camino de Santiago. Stworzyłam ten blog aby dzielić się swoimi doświadczeniami z podróży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *